wtorek, 10 kwietnia 2012

All inclusive - Kac Wawa na żywo


Kochani! Dzisiejsza odsłona All inclusive będzie inna niż zwykle. Tym razem gościnnie w tym cyklu wita Was Redaktor Jess. Właściwe to podwójnie gościnnie, gdyż na tapetę pójdzie nie jak zwykle Poznań, a Warszawa… Tak się mój los potoczył, iż ostatnio przyszło mi odwiedzić stolicę i poznać specyfikę tego miasta od podszewki.

Radosna twórczość fot. Archiwum
Jako że zatrzymałam się w mieście na kilka dni, musiałam znaleźć sobie jakieś miejsce noclegowe. Właściwie można by wzorem będącego ostatnio na językach filmu „Kac Wawa” imprezować przez całą noc i tym samym problem noclegu mieć z głowy. Jednakże od dawna moim marzeniem było poznanie na własnej skórze kwintesencji studenckiego życia, czyli zamieszkanie w akademiku. Marzenie to zrealizowałam, wynajmując wraz z moimi towarzyszkami podróży, bardzo przestronny pokój na ostatniej kondygnacji zabytkowego i niezwykle klimatycznego Akademika „Bratniak”. Miejsce to niewątpliwie poprzez dodatkowe, nieprzewidziane w ofercie atrakcje ubarwiło mój pobyt w stolycy.  Na pewno w żadnym akademiku nie brakuje ciekawych osobistości. Największe wrażenie zrobił jednak na mnie Karol. Przystojny, inteligentny student z portfelem wypchanym po brzegi? Nic z tych rzeczy. Karol to „malutki” czarny robaczek, lubiący stadne życie, jak to każdy KARALUCH! Sublokator upodobał sobie szczególnie jeden kącik. Zdarzało mu się jednak robić dalsze wędrówki w inne rejony apartamentu. Z racji takiej, iż z wojnę z karaluchami bardzo ciężko wygrać, nie miałam też za dużo czasu ani odpowiedniej amunicji, a także nie do końca wiem kto tu się kogo bardziej bał, zdecydowałam  przyjąć inną taktykę. Postanowiłam się z wrogiem oswoić. Stąd też nadanie mu imienia. Nie spodziewałam się jednak, że będzie to aż tak trudne zadanie. Tym bardziej, że zdaniem przemiłej pani z recepcji karaluchy to zmora każdego akademika (intrygujące prawda?) i stali mieszkańcy jakoś sobie z nimi na co dzień radzą. Nie wiem jak. Jednak krzyki jakie dochodziły z siedliska Karola były dla innych mieszkańców swego rodzaju atrakcją. Z tego wniosek, że z rodziną Karola da się egzystować… Jak? Nie pytajcie, na prawdę nie wiem.


Pożywienie Karola fot. Archiwum
Jednak skoro karaluchy to dla akademika codzienność, najwidoczniej trzeba było zadbać o dodatkowe wieczorne atrakcje. Nie mówię o bibach, pokojowych nasiadówach i zwyczajnych popijawach. Tu chodzi o show i performance.  Po zmroku, w blasku ulicznych latarni i dodatkowo punktowej ręcznej latarki, pod oknami łazienek akademika pojawia się starszy pan i prezentuje swój sposób na zaspokojenie seksualnych potrzeb. Warto dodać iż widownię zazwyczaj w większości stanowią faceci, ze względu na to, iż to męski akademik.
Wyjdźmy jednak na miasto. W stolicy nocne życie kwitnie. Film „Kac Wawa” to żadna bajka. To rzeczywistość. Nie rozumiem dlaczego został tak bardzo skrytykowany, skoro ukazuje autentyczny obraz. Owszem, w sposób mało wysublimowany, ale o to przecież chodziło. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ale w godzinach nocno-wieczornych co drugi pojazd przemierzający ulice centrum to bibowa limuzyna.

Jak poruszać się po tak wielkim mieście bez innego środka transportu niż własne nogi? Z pomocą przychodzi komunikacja miejska. Bardzo szeroko rozwinięta sieć. I jak się w tym wszystkim połapać… Wydawało by się, że będzie ciężko. Nic bardziej mylnego. Jest przecież „Aplikacja Piotrek”. Nie wiecie co to takiego? Nie dziwię się. Według kolegi z przystanku, wykorzystującego bezczelnie fakt niezorientowania koleżanki w funkcjonowaniu miasta i komunikacji, „Aplikacja Piotrek” to interaktywna, ogólnodostępna i idealna na imprezę „pomoc” informująca za pomocą smsów o aktualnej trasie przemieszczania się tramwaju. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że nie należy tej „Aplikacji” ufać. Potrafi skierować ostatni tramwaj za rzekę w środku nocy i  zamknąć możliwą drogę powrotną dla autobusu z powodu rzekomego remontu. Ale według nerda z „Bratniaka”, doskonale obeznanego w realiach Warszawy tak już po prostu jest, że tramwaje mają swoja trasę w rozkładzie, swoją na wyświetlaczu, a jadą jeszcze inaczej…
Wiele uroków kryje nasza stolica. Przedstawiłam Wam tyko wybrane z tych które poznałam, a na pewno tych „niepoznanych” znalazło by się jeszcze sporo. Myślę, że wkrótce podzielę się z Wami kolejnymi. Jeśli oczywiście Redaktor Radzio będzie jeszcze na tyle gościnny i pozwoli na wtargnięcie Warszawy do, z założenia, poznańskiego cyklu.

piątek, 30 marca 2012

Piątkowy wpis: Fenomenalne profile!

Witajcie Kochani!

Dzisiaj nie usłyszycie kolejnej pikantnej historii usłyszanej w nocnym, ani nie podzielę się z Wami ostatnimi zwierzeniami znajomych lafirynd. Na tapetę w tym tygodniu wziąłem profilki na Facebooku. Nie takie zwykłe, szare, profile użytkowników, zaciekawił mnie fenomen masowego dołączania do stron typu "K...y, gwizdy, tępe pi..y".

Cóż niezwykłego kryją w sobie takie profile? Dlaczego tak wiele osób postanawia je polubić i szczycić się przynależnością do nich? Być może to sprawa nudnej i szarej codzienności, która nas otacza? Sprawdźmy to!

Na profilku "Ku..y, martensy i jack daniels'y" zobaczycie nie tylko obraz nastoletnich alkoholiczek promujących znany, wysokoprocentowy trunek, ale poznacie nowości ze świata obscenicznej mody i "ociekające zajebistością" fotosy

Profil "Ruchałabym jakbym miała czym" to spełnienie najskrytszych kobiecych fantazji. Stare powiedzenie,  "gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem" odchodzi do lamusa. Żeby być dziadkiem, trzeba mieć czym ruchać ;) Po wejściu na ten profil, każda kobieta będzie mogła w pełni poczuć się samcem alfa.

Kiedy odwiedzicie "Dobra dupa Cie wyrucha" ujrzycie potencjalnych ruchaczy. Jednak czy są oni gotowi na coś poważniejszego? Wyglądają na dość zagubionych, zupełnie nie wiadomo, kto kogo :) Jednak, dowiedzcie i zobaczcie!

Wszystkich spragnionych naprawce mocnych wrażeń, odsyłamy na "Dupy, pasja, burżuazja". Tylko tam, znajdziecie najbardziej dupowate zdjęcia w sieci :) Nic tylko lajkować!

Polecamy serdecznie wszystkie wymienione w poście strony! Zachęcamy także do pozostawiania komentarzy pod tym postem! Napiszcie, co skłoniło Was do polubienia tego typu stron! Wśród odpowiedzi rozlosujemy nagrodę specjalną! 

Jednocześnie ubolewamy, że profil, z którym współpracowaliśmy "Ku..y, gracja, grawitacja" zakończył swoją działalność :( Będzie nam Was brakowało!

Pozdrawiam!

piątek, 23 marca 2012

Jak zostać dziewicą? Nowa błona w kwadrans!

Witajcie moi drodzy! Zapewne zastanawiacie się, czy w tytule nie ma pomyłki. Zazwyczaj na internetowych forach można poczytać o tym jak dziewictwo stracić. Znajdziecie tam wiele różnych przypadków, między innymi z ogórkami w roli głównej. Nic w tym dziwnego, bowiem już najstarsze galerianki mówiły, że facet to lubi jak ktoś inny za niego przeora. Jak widać trendy się zmieniają....

Wracając ostatnio nocnym z imprezy usłyszałem ciekawą rozmowę trójki dziewczyn. Jak zwykle w takich sytuacjach, wyostrzyłem słuch, aby móc podzielić się z Wami najnowszymi wieściami. Ów niewiasty dyskutowały o dziewictwie właśnie. Z rozmowy wynikało, że każda z nich ma już za sobą swój pierwszy raz, jednak Oksana (tak mówiły do niej koleżanki), przeżyła już cztery pierwsze razy. Jak to możliwe? Już wyjaśniam.

Powszechna mania orania doprowadziła do tego, że każdy samiec marzy o zerwaniu plomby. A jak wiadomo, popyt generuje podaż. Dlatego właśnie, Oksana zachwalała koleżankom w potrzebie najnowszy hit Allegro - SZTUCZNA BŁONA DZIEWICZA. Jesteście pewnie ciekawi jak to działa?

Oksana przekonywała, że wystarczy "wyjąć z paczki, wsadzić i poczekać piętnaście minut". Nowa błona gotowa. Przepis niczym zupki Knorra. Dziewczyny były zachwycone, a zwłaszcza jedna z nich. W sztucznej krwii (tak, po przebiciu się przez ów cudo, wypływa czerwona substancja) widziała swoją szansę. Powiedziała bowiem nowemu chłopakowi, że jest dziewicą, chociaż po błonie nie ma już śladu, a sama nie do końca pamięta, kiedy był jej pierwszy raz, ani kto tego dokonał.

Ile taka przyjemność kosztuje? 119 złotych - za tyle właśnie można było jeszcze niedawno taką błonę zakupić na allegro.pl. Na chwilę obecną błon nie ma - szybko się rozeszły. Wszystkim zainteresowanym radzę pilnie śledzić Allegro! Poniżej zamieszczam zdjęcie archiwalne aukcji:


Ale w gruncie rzeczy, pieniądze nic nie znaczą, kiedy można przeżywać swój kolejny pierwszy raz. Na koniec warto jedynie przytoczyć znaną maksymę:

Nikt nie umiera bez utraty dziewictwa - życie pieprzy nas wszystkich!

Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 20 marca 2012

"Finanse i rachunkowość"


Drodzy Czytelnicy! Widzieliście głośny w ostatnim czasie film o wymownym tytule  „Sponsoring”, autorstwa M. Szumowskiej?  Takie dzieło nie mogło przemknąć naszej Redakcji mimo uszu, z przeróżnych względów. Toteż ostatnio wybraliśmy się do kina. Co z tego wyniknęło? Garść refleksji, nowych spostrzeżeń, a może nawet zmiana punktu widzenia…
Przed obejrzeniem filmu zastanawiałam się czy będzie to swego rodzaju kontynuacja słynnych „Galerianek”, bądź jak kto woli „Galerianki” 5 lat później. Właściwie tak jest. Tematyka filmu bardzo podobna,  grono odbiorców również niewiele się zmieniło.  Widownia  -  myślę że warto na nią zwrócić uwagę.  Rozglądając się po sali, odniosłam wrażenie, iż część przyszła na film instruktażowy.  Wyzwolone panienki,  panowie w średnim wieku, często w towarzystwie młodej niewiasty orz inne intrygujące przypadki. Niewątpliwie, wiele z nich to osoby pragnące czerpać wzorce ze sponsorowanych, jak i ze sponsorów.  
Żeby nikt nie miał wątpliwości, w owym sponsoringu nie chodzi  dobroczynne działanie, promujące daną osobę czy wydarzenie i pozwalające w zamian za to na rozpowszechnianie swojej marki. Być może kasa, którą w rewanżu za seksualne usługi otrzymują młode call girls, ułatwia im kreację własnego wizerunku, a sponsorzy zyskują prestiż w oczach swoich kolegów, jednakże nie jest to forma sponsoringu oficjalnie uważana za poprawną.
Sam film już od początku imponuje odwagą. Naprawdę mocne wejście. Od początku do końca bez cenzury. Wszystko podane „na tacy”.  Najdziwniejsze fantazje i zachcianki sponsorów pokazane bardzo obrazowo. Rzekłabym wersja edukacyjna, Cosmo się nie umywa. Należy docenić grę aktorów, którzy perfekcyjnie poradzili sobie z takim wyzwaniem.
Na uwagę zasługuje również muzyka, zróżnicowana pod względem gatunków. Utwory poważne sakralne, jak chociażby „Gloria” Antonio Vivaldiego w zestawieniu z odważnymi scenami… Intrygujące połączenie.
Jakie jest przesłanie filmu?  Pewnie każdy znajdzie swoje własne, zgodne ze swoimi poglądami. Nie mniej jednak, jak zostało to brutalnie pokazane, wiele kręci się wokół kasy i seksu i tak już pewnie pozostanie. Miłego seansu!

sobota, 17 marca 2012

Doszedł i zszedł

Witajcie Drodzy Czytelnicy!

W planach był inny "Piątkowy Wpis", jednak niespodziewana historia jaka rozegrała się zeszłej nocy, skłoniła mnie do natychmiastowego podzielenia się nią z Wami. Piszę dopiero teraz, w sobotę, ponieważ wraz z Mariką trochę poszaleliśmy w klubach. Marika to kobieta wyzwolona, kokota, kurtyzana, hetera, córka Koryntu, prostytutka, lub jak kto woli, po prostu kurwa.

Zastanawia Was pewnie fakt, dlaczego w piątkowy wieczór zamiast zarabiać na życie przy wylotówce na Katowice, Marika zaprosiła mnie na clubbing. Przecież to najbardziej puszczalska, co za tym idzie najbardziej dochodowa noc w calym tygodniu. Mnie też to intrygowało...

W czwartkowe noce przy trasie katowickiej dyżuruje zazwyczaj Sandra, niestety tym razem dziewczyna nie mogła przyjść do roboty. Mówią, że ciąża to nie choroba, jednak w przypadku, gdy ojciec jest nieznany i jeszcze nie można z tego powodu pracować, to ciąża okazuje się gorsza niż kiła. Wróćmy jednak do sedna. Z powodu niemocy Sandry, to Marika musiała obstawić miejsce przy wylotówce.

Krótko po północy zatrzymał się samochód z klientem. Stary, gruby, łysy. Jednym słowem klient jak każdy. Marika wsadziła dupę do wozu i pojechali w ustronne miejsce. Specjalnych życzeń nie było. Klient chciał żeby pała się błyszczała, standard. Marika już zeszła do odpowiedniego poziomu, kiedy zadzwoniła żona zainteresowanego. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu zdarzają się takie sytuacje, jednak bystre oko Mariki od razu dostrzegło telefon. Nie był to żaden zetafon, a najnowszy model komórki, wart kilka patyków. Jak wiadomo, po telefonie można już poznać człowieka. Marika szybko zorientowała się, że ma do czynienia z dzianym kolesiem. Wiedziała, że jak się dobrze spisze, to może liczyć na spory napiwek. Dziewczyna dała z siebie wszystko. Klient odleciał. Dosłownie. Wiekowe serducho nie wytrzymało dawki przyjemności jaką zaserwowała Marika.

„To był mój moment, moja szansa na lepsze, jutro” tłumaczyła mi wczoraj Marika. Nie wahała się. Od razu buchnęła gruby portfel i ruszyła w kierunku pobliskiej wsi. Czekając na pierwszy dzienny autobus do centrum Poznania rozmyślała, co zrobić z tak ogromną kasą. Wieczorem zadzwoniła do mnie i zaprosiła mnie na clubbing pożegnalny. Tak jak mówiłem, Marika zaczyna nowe życie. Daleko stąd, za oceanem, gdzieś, gdzie dupa nie będzie jej odmarzać. Kiedy zapytałem ją, co będzie tam robić odparła, że to co tutaj, bo: „Kurwa to nie zawód, kurwa to charakter.”

sobota, 3 marca 2012

Szczęśliwa trzynastka

Drodzy Czytelnicy! Jak jużzdążyłam Was poinformować na facebook’owym fanpageu Bloga, wczoraj nasz redakcyjny kolega Tipsiarz odniósł wielki sukces. Wziął udział w castingu na tancerzy do pokazów Ceremonii Przedmeczowych EURO 2012 i wygrał. Cieszymy się z tego faktu ogromnie i z tego miejsca składamy mu serdeczne gratulacje w imieniu aNormalnejRedakcji! Jak się okazuje nie do trzech, ale do dwóch razy sztuka, bowiem wczorajszy casting to dopiero druga próba wtargnięcia Tpisiarza do show biznesu. Tym razem, jak widać, na starcie bardzo udana.

Tipsiarz rusza na podbój fot. Archiwum
A jak to właściwie było? Już mówię. Nasz redakcyjny kolega, utalentowany w wielu dziedzinach, po przegranym castingu do „Bitwy na głosy” dostał cynk od swojej wiernej fanki na temat castingu do pokazów przed EURO 2O12. Fanka nie musiała go nawet przekonywać. Odrazu stwierdził, że taniec to jest to i tym razem musi się udać. Dostał ogromnego powera, wysłał zgłoszenie i ruszył na podbój do poznańskiej Areny. Intrygujące jak wiara w siebie i pozytywna motywacja pomaga w osiągnięciu celu.


W ferworze walki fot. Archiwum
Poznański „Mały Pałac Sportu” okazał się również bardziej przyjaznym miejscem dla Tipsiarza niż Stadion Miejski. Wspaniała atmosfera panująca podczas wydarzenia także zasługuje na uznanie. Już od przekroczenia progu budynku Tispiarz czuł sięj ak u siebie. Został przydzielony do jednej z czterech grup i dostał swój, jak się okazało, szczęśliwy numer 13. Warto wspomnieć, iż konkurencja była bardzo duża.Na casting przybyło prawie 400 utalentowanych i zdeterminowanych osób, z czego najwyższej klasy jury wybrało 150 najlepszych. Tym bardziej jesteśmy dumni, żew tym zaszczytnym gronie znalazł się Tipsiarz. Ale nie mogło być inaczej. Przez ostatni czas wytrwale przygotowywał się do tego castingu. Tańczył po kilkagodzin dziennie. Dodatkowo dbał o swoja sylwetkę ćwicząc na siłowni, w końcu każdy wie co w tym mieście znaczą klata, plecy, barki… Poza tym stosował specjalna dietę. Starannie przygotowywał również swój strój. Został on uszyty na specjalne zamówienie, według autorskiego projektu. Tak też Tipsiarz perfekcyjnie przygotowany, w doskonałej formie wkroczył na parkiet. W mig nauczył się całej choreografii, którą perfekcyjnie powtórzył przed jury. Od razy zdobył ich serca. Przy rozważaniu jego kandydatury nie mieli żadnych wątpliwości, od razu wiedzieli, że muszą go wziąć.

Umowa podpisana fot. Archiwum

Tak oto zaczyna się wielka kariera Tipsiarza. Na pewno jednak nie będzie tylko różowo. Przed nim kilka tygodni ciężkich kilkugodzinnych prób oraz wiele wyrzeczeń. Wszystko po to, aby przed meczami EURO 2012 zaprezentować się jak najlepiej. Tipsiarza będziemy mieli okazje podziwiać i oklaskiwać aż trzy razy: 10go czerwca przed spotkaniem Irlandia – Chorwacja, 14go czerwca przedmeczem Włochy – Chorwacja oraz 18go czerwca przed wyjściem na boisko drużyn z Włochi Irlandi. Swoją drogą Tipsiarz znowu powróci na Stadion Miejski, tym razem jednak jako Gwiazda. Materiał video z castingu znajdziecie TUTAJ! Zapraszamy do oglądania!

piątek, 2 marca 2012

Zaliczenie oralne, czyli laska na 3 plus


Dzisiejszy Piątkowy Wpis nie będzie za długi, bo jak to mawiali pradawni: szybki sex - krótki post. Historia powszechna i często spotykana, chociaż mało kto o tym mówi. Powodów jest wiele, wstyd, zakłopotanie, albo brak kamer w windzie. Oliwia jest inna. Otwarcie potrafiła przyznać się, jak zaliczyła ostatnią sesję. A zrobiła to, w przeciwieństwie do większości – ustnie.

Był ostatni dzień semestru, właśnie mijał termin oddawania indeksów. Z dziekanatu wyszła Oliwka, w jednej ręce stylowa, różowa walizeczka na kółkach, w drugiej podanie o waruna, będące ostatnią deską ratunku. Zdawało się, że dni „przebojowej dziewczyny z wielkiego miasta”, jak sama o sobie mówiła, są już policzone. Przed Oliwią roztaczała się wizja powrotu na zapadłą wiochę, gdzie całe życie towarzysko-kulturalne toczyło się w okolicach jedynego w sołectwie sklepu monopolowo-spożywczego. Nie mogła się z tym pogodzić, w końcu nie po to zakupiła te szałowe, śnieżnobiałe kozaczki, aby łazić po polu.

Guzik rozkoszy
Oliwia zrezygnowana i pełna obaw skierowała się do windy. Kiedy drzwi się otworzyły, w windzie ujrzała dobrze znaną i znienawidzoną twarz. Był to doktor Kosa, który był głównym źródłem problemów Oliwki. Dziewczyna weszła do windy z ochotą mordu, jednak kiedy drzwi się zamknęły, szybko zrozumiała, że nie tędy droga. To była jej prawdziwa, ostatnia pałka ratunku. W okolicy piątego piętra, niespodziewanie wcisnęła „STOP”. Puściła walizkę, padła na kolana i rozpoczęła oralne zaliczenie. Nie przeszkadzała jej łysina, wielki brzuch i 60 na karku. Dziewczyna dzielnie dotrwała do finału i przełknęła owoc swojej pracy. Wykładowca nie protestował, w końcu w tym wieku, nie za często doznaje podobnych wrażeń, a całą akcję skomentował, że to jego najlepsza trója plus jaką w życiu wystawił. Po zapięciu rozporka i poprawieniu fryzury winda ruszyła dalej. Na parterze Oliwia była już pełnoprawną studentką drugiego roku. Wizja dziury zabitej dechami odeszła na dobre, mogła bez przeszkód wracać do akademika i rozpakować różową walizkę…

Kiedy rozmawiałem z nią, bez oporów stwierdziła, że nie warto się uczyć, bo w życiu i tak wszystko sprowadza się do sexu i dawania dupy, a droga do kariery ma zawsze cztery litery, bez względu czy mamy na myśli S E K S, O R A L czy A NA L. A co Wy o tym myślicie, Drodzy Czytelnicy? Może znacie podobne historie? Czekamy na maile i komentarze.

Trzymajcie się i dołączcie do nas na Facebooku!

Sweetaśna walizka Oliwii


czwartek, 1 marca 2012

Tipsiarz Gwiazdą EURO?!


Kochani! Po ostatnich zmaganiach Redaktora Tipsiarza z  castingiem do programu „Bitwa na głosy”, za pewne jesteście ciekawi , co z jego dalszą karierą medialną. Niezmiernie się cieszę, iż Tipsiarz nadal jest bardzo wytrwały w dążeniu do celu i już jutro rusza na kolejny casting. Tym razem zaprezentuje swoje talenty taneczne. Jeśli przekona do siebie jury, zatańczy w pokazie podczas Ceremonii Przedmeczowych EURO 2012 , które będą rozpoczynać mecze turnieju. Tak wiec, gra tym samym toczy się o bardzo wysoką stawkę. Jak już wiadomo, konkurencja nie śpi. Zainteresowanie castingiem jest ogromne, wiec na pewno nie będzie łatwo. My jednak wierzymy w talent i urok osobisty Tipsiarza.
Czy tym razem podbije serca jury? Czy zatańczy przed wielotysięczną międzynarodową publicznością? Przekonamy się już jutro. Trzymajcie kciuki!

wtorek, 28 lutego 2012

All inclusive - Centrum handlu, sztuki i biznesu


Cześć i czołem! W dzisiejszej odsłonie All inclusive przybliżę Wam niezwykłe miejsce. To właśnie tutaj przeplatają się podobno handel, sztuka i biznes. W praktyce są to raczej lans, ploty i puszczalstwo. Mowa oczywiście o Starym Browarze, który w ten czy inny sposób zgarnął nagrodę "najlepszego centrum handlowego na świecie w 2009 roku"! Nie ma lepszego miejsca w mieście, żeby przyjrzeć się ludziom i ich zachowaniom. Co ciekawego czeka nas w popularnym Browcu? Czy każdy znajdzie tutaj coś dla siebie?

Moja serdeczna przyjaciółka Jolka odwiedza Browar wyłącznie, żeby się polansić. Wbija tam zawsze w okolicach południa, bo to najlepszy czas na pokazanie siebie. Zawsze z żółtym żonkilem w ręce i zawsze z nadzieją, że ktoś odczyta to jako znak rozpoznawczy swingerki, którą jest od dawna. Jeśli mówimy o browarnianym lansie, to koniecznie muszę wspomnieć o Starbucksie. Każdy, kto coś znaczy w tym mieście, pija tam kawę, a ludzie, którzy znaczą jeszcze więcej, praktycznie nie rozstają się z charakterystycznym kubkiem. Inną formą lansiarstwa jest shopping po najdroższych sklepach w powiecie, a ci, których konto już świeci pustkami, nie ustępują i uprawiają tak zwany window shopping.


Kultowy kubek ze Starbucks'a
Przechodząc do wspomnianych na początku plot, to właśnie tutaj, pod rzeźbą Wielkiej Facjaty można się dowiedzieć wszystkiego o każdym. Wymiana informacji trwa w najlepsze i żaden Facebook, ani Tweeter nie zapewni lepszego przepływu danych. Nie będę ukrywał, że część z naszych wpisów narodziła się właśnie w tym miejscu ;) Przechadzając się alejkami tej niezwykłej galerii z pewnością natraficie także na ogromną szachownicę, nad którą majestatycznie wisi wielka krewetka. Niestety, nikt, włącznie z Grażką nie wie, co to za cholerstwo i kto to powiesił.

Krewetkopodobne coś

Opisałem handel, lans i ploty. Zahaczyliśmy, podobno, o sztukę. Pozostała kwestia biznesu. No właśnie, można powiedzieć, że wielu krawaciarzy obgaduje tutaj kolejne strategie marketingowe, i pewnie po części tak jest. My jednak nie zapominamy o nieco innej formie biznesu. Chodzi o bardzo charakterystyczne dla galerii handlowych zjawisko, a mianowicie GALERIANIZM. Zazwyczaj młode dziewczęta są w stanie zrobić wiele dla wymarzonej sukienki, czy butów. Na pewno wszyscy z Was znają kultowy cytat: "jak kupisz mi jeansy to zrobię Ci loda". Więcej dodawać nie trzeba, a o szczegółach tego zjawiska przeczytacie już niedługo!
Wielka Facjata
Jak widać Stary Browar oferuje bardzo wiele. Będąc w Poznaniu koniecznie trzeba tutaj wstąpić na kawę, shopping, albo na chwile relaksu w towarzystwie gimnazjalistki. A jeśli jeszcze Wam mało atrakcji, to pozostają ruchome schody, które cieszą się niebywałą popularnością, gdyż stanowią świetną rozrywkę na długie godziny, zwłaszcza dla zakochanych par!


Trzymajcie się ciepło i dołączcie do nas na Facebooku!

niedziela, 26 lutego 2012

101… dalmatyńczyków???

Kochani Czytelnicy! Jest mi niezwykle miło poinformować Was, iż właśnie czytacie 101wszy wpis na naszym Blogu. Jak sami zapewne z własnego doświadczenia wiecie, każda okazja do świętowania jest dobra. Tym bardziej cieszymy się iż ostatni, budzący ogromne emocje, Piątkowy wpis pt. „Gotowy na wszystko, czyli boy do wynajęcia!” jest wpisem SETNYM. A zatem obchodzimy jubileusz! Nasza „stojedynka” jak „101 dalmatyńczyków” rozpoczyna nowy etap. Może nie w historii kina, ale na pewno w historii @Normalnego Bloga.



Specjalnie z okazji jubileuszu, mistrz sztuki kulinarnej - Redaktor Tipsiarz, upiekł nam taki oto piękny i pyszny tort :)

piątek, 24 lutego 2012

Gotowy na wszystko, czyli boy do wynajęcia!

Tak, to już dziś! Po całym ciężkim tygodniu przyszedł upragniony piątek! Jak co tydzień przybliżę Wam intrygujące zjawisko, o którym nie przeczytacie nigdzie indziej! Inspiracją podczas pisania dzisiejszego wpisu była moja przyjaciółka Claudia. A było to tak…

Claudia to typowa intelektualistka, niezwykle mądra, błyskotliwa, a przy tym bardzo urodziwa dziewczyna. Po prostu ideał. Wiele naukowych obowiązków, konferencji i wyjazdów zagranicznych nie pozwalały jej na bycie w stałym związku. Studniówka za pasem, a przed cenioną Gwiazdą liceum widmo wielkiej kompromitacji. Cóż więc począć?

Halo orgazm! - czyli chłopak na telefon. Dokładnie tak! Wystarczy wykonać jedno połączenie telefoniczne (koszt wg stawek Twojego operatora), aby problem zniknął. Moja koleżanka Claudia tak właśnie zrobiła. Za jedyne 359 złotych i 99 groszy, znalazła prawie idealnego partnera na studniówkową zabawę. Mucha pod szyją, żel na włosach i gumki w kieszeni. Czego chcieć więcej? I mimo, że chłopak nie grzeszył intelektem, to był, a o to przecież chodziło. Wspomniałem, że boy był prawie idealny. Czego mu zatem brakowało? Otóż Claudia podczas obdzwaniania najlepszej oferty nie zapytała o umiejętności taneczne kandydata. I to był błąd… Miało być szał oraz lans, i właściwie był, do momentu, kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki poloneza… Później było już tylko gorzej…

Właśnie dlatego zająłem się tą tematyką. Dzięki pomocy redakcyjnej koleżanki – Jess oraz tajemniczej Agentki specjalnej przeprowadziliśmy research w tej branży. Na celownik wzięliśmy Śląsk, a nasze dzielne, „desperatki” pytały o wszystko. Zakres usług ogranicza jedynie wyobraźnia dzwoniącej i zasobność jej świnki skarbonki. Warto szukać nieco dłużej, ponieważ zdarzają się bardzo atrakcyjne oferty. Z resztą posłuchajcie sami:

Na pierwszy ogień poszło wesele. Nie byle jakie, bo z orgią w tle:


Następnie nasza Agentka chciała odegrać się na chłopaku:


Dzień później Jess szukała chłopaka na bardzo modne ostatnio połowinki z finałem w toalecie:


Na koniec wykonaliśmy jeszcze jeden telefon do Marka – tym razem dzwoniła Jess:


Jak słychać branża jest bardzo rozwinięta. Chłopcy potrafią zadowolić nawet najbardziej wymagającą kobietę, a przynajmniej tak twierdzą. Nic tylko wybrać, przebrać. Pamiętajcie jednak, żeby dokładnie o wszystko wypytać i koniecznie upewnić się, że umie tańczyć :)

Trzymajcie się ciepło i dołączcie do nas na Facebooku!

czwartek, 23 lutego 2012

Wiejski Stadion Miejski

Drodzy Czytelnicy! Dziś przybliżę Wam sylwetkę bardzo znaczącej dla miasta, kraju a może i nawet świata budowli. Na tapetę biorę Stadion Miejski w Poznaniu. Obiekt budzący wiele emocji już od początku jego budowy, a właściwie od etapu projektu. Ostatnio, przy okazji castingu do programu „Bitwa na głosy”, miałam okazję poznać go od podszewki. Mogłam poczuć jego klimat, przyjrzeć się z bliska, powąchać, podotykać, po prostu poznać.


Jakkolwiek daleko by na stadion nie było, ile objazdów i remontów nie napotkali byśmy po drodze, nie aż tak trudno trafić do celu. Stadion jest tak fenomenalnym obiektem, że dominuje nad miastem, nie tylko gdy patrzymy na nie z okien samolotu, ale również będąc na ziemi, w odległości kilku kilometrów. Takie niesamowite sprzężenie możemy dostrzec chociażby z Rataj. Plastikowa, już nie biała, kopuła przebijająca nagle zza budynku, niczym fragment statku kosmicznego, to jest to.


Jednak czy warto się do tego obiektu zbliżać? Myślę, ze można. Na własne ryzyko. Poznanie go z bliska, niestety znacząco wpływa na niekorzyść. Jednak zakładając, że każdy chce się przekonać na własnej skórze, można zrobić sobie wycieczkę krajoznawcza, czy też wziąć udział w meczu, koncercie czy innym wydarzeniu odbywającym się na stadionie. Wszak to obiekt z założenia wielofunkcyjny, zatem okazji na pewno będzie wiele.


Kontener na froncie fot. Archiwum



Najbliższe otoczenie stadionu, czyli przestrzeń w bezpośrednim sąsiedztwie reprezentacyjnego obiektu, powinna być wizytówka , zachęcać do podejścia bliżej. Tymczasem skutecznie odstrasza. Wszechobecny bałagan, stosy przedmiotów niewiadomego pochodzenia, rozkopana nawierzchnia, rowy, chaos, brud, metalowa siatka zwana płotem, do tego kontener ze śmieciami witający gości. Takie obserwacje można poczynić nawet jeśli wszystko pokryte jest solidną warstwą śniegu. Boję się myśleć, co ukaże się oczom obserwatorów, gdy tylko ten biały puch stopnieje.



Poznański porządek fot. Archiwum



Przyjrzałam się również samemu obiektowi i do tej chwili nurtuje mnie jedna rzecz. Mianowicie, czy stadion nie został jeszcze ukończony czy może widoczna betonowa konstrukcja stadionu to celowe zastosowanie estetyki surowego betonu. Naprawdę trudno to wywnioskować. Jednak po tym co zobaczyłam w pomieszczeniach pod trybunami, stwierdzam że każdej wizji można się w tym wypadku spodziewać. Reprezentacyjne wejście na trybunę od strony pola, w środku same pomieszczenia dla VIPów, a tu w wielkim holu brak połowy sufitu, wystające instalacje, rury, kable. Ale wszystko w porządku. Rozumiem, że to miał być high-tech.


High-tech fot.Archiwum


O stadionie można by pisać jeszcze wiele, rozczulać się nad każdym jego detalem, rozważać każdy jego aspekt, począwszy od zastosowania, funkcjonalności, na wyglądzie skończywszy. Ja jednak zakończę swoje rozważania na płaszczyźnie estetyki. Stwierdzam, że stadion jest po prostu brzydki i z pewnością nie jestem z taką opinią odosobniona. Niejednokrotnie słyszałam od mieszkańców okolic obiektu, iż starają się , na ile to możliwe, wybierać taką drogę do domu, aby nie oglądać stadionu, bo razi ich poczucie estetyki i zwyczajnie wolą oszczędzić sobie nieciekawego widoku. Dla osób nie świadomych rangi sprawy - tak to tu mają rozgrywać się mecze Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej 2012. Ciekawe jak jakie uczucia obiekt wzbudzi wśród zagranicznych gości, których co nie ulega wątpliwości, zawita do Poznania niemało…



Detal fot. Archiwum

piątek, 17 lutego 2012

Ada, to nie wypada!

Witajcie drodzy Czytelnicy! Dzisiejszy „Piątkowy wpis” poświęcony będzie coraz częściej występującemu zjawisku „ciem barowych” lub jak kto woli – zwykłego puszczalstwa w nocnych klubach. Kim dokładnie jest wspomniana przeze mnie ćma barowa? Jest to najczęściej dupeczka w wieku 17-25 lat, która uwielbia klubowe życie. W skrócie: duży dekolt, krótka miniówa, białe kozaczki, oczko podmalowane i można wybywać w miasto!

Fenomen ćmy barowej polega na tym, że na każdą imprezę wychodzi jedynie z pięciozłotówką w kieszeni, a wraca po dwóch dniach, totalnie narąbana i zazwyczaj ma jeszcze 3zł reszty. Zapytacie pewnie, jak to możliwe? Wszystko za sprawą wymiany handlowo-usługowej, która towarzyszy człowiekowi od tysiącleci, Sedno tego zjawiska postaram się wyjaśnić na przykładzie mojej koleżanki Ady.

Typowa ćma barowa fot. Archiwum

Adusia jest typową barową lafiryndą. W każdy piątkowy wieczór, bawi się przy kradzionych bitach w najlepszych klubach powiatu. Zwykle tuż po wejściu robi tak zwany research. Poszukuje wtedy panów potencjalnie zainteresowanych jej towarzystwem. Wiek nie gra roli, a bariera językowa nie istnieje. Liczy się jedynie grubość… portfela. Za dobrego drina Adusia jest w stanie pokazać podstawy tańca erotycznego, a za dwie mikstury wyskokowe chętnie umili chwile spędzone przy pisuarze. Czy Ada jest dziwką? Otóż NIE! Ada nie przyjmuje ani gotówki, ani kart bankomatowych. Jedyną walutą są procenty alkoholu. Wielokrotnie pytałem ją, czy to jej sposób na życie. Zawsze odpowiada, że nie samą wódką człowiek żyje, w co patrząc na nią, trudno było uwierzyć. Dodaje również, że to tylko zabawa i nigdy nie poszłaby do łóżka z przypadkowym kolesiem za kasę, bo ma swoją godność. Piątkowy melanż Adusi kończy się zazwyczaj w okolicach niedzielnego południa. Później kilka ciężkich dni pracy w warzywniaku, by przeżyć kolejny niepamiętny weekendowy melanż. Niepamiętny, bo zazwyczaj z urwanym filmem, rozdartymi pończochami i wyłamanymi tipsami…

sobota, 11 lutego 2012

Być albo nie być!

Drodzy Fani Bloga i Sympatycy Redaktora Tipsiarza! Za pewne umieracie z ciekawości i niecierpliwie oczekujecie wyników castingu do programu „Bitwa na głosy”. Spokojnie! Wasza Jess już spieszy Wam z pomocą i przynosi najświeższe wieści z pola bitwy. Otóż już po wszystkim. Postanowiłam, że w ten sposób oszczędzę choć minimalnie Wasze nerwy, które i tak po przeczytaniu tego artykułu będą bardzo zszargane i wyznam Wam to już na wstępie. Niestety w tym miejscu, z bólem serca, muszą przekazać Wam tę tragiczna wiadomość. Otóż nasza redakcyjna Gwiazda, niezwykle utalentowany Redaktor Tipsiarz nie dostał się do programu ;( Tak… też długo nie mogłam zebrać myśli po tej szokującej wiadomości. Za pewne pierwsze pytanie, które nasuwa się Wam zaraz po odzyskaniu przytomności to: JAK TO SIĘ MOGŁO STAĆ?! Nie będę owijać w bawełnę, sama nie wiem i chciałabym wiedzieć (albo może lepiej nie…).

Ale zacznijmy od początku. Opiszę Wam przebieg całej sytuacji. Może pomożecie rozwikłać nam tę dramatyczną zagadkę? Tipsiarz – jak już pisałam w poprzednim artykule, perfekcyjnie przygotowany do castingu, pod każdym względem. Wydawałoby się, że nikt mu nie dorówna. Wszyscy wierzyli w jego sukces. Do naszej redakcji przychodziły tysiące maili od wiernych fanek (i fanów) zagrzewające do „Bitwy” i mobilizujące do działania. Była MOC! Nie da się ukryć. Z tego miejsca serdecznie Wam dziękujemy! Jak zwykle nas nie zawiedliście. Tym bardziej nie rozumiem, jak z takim wsparciem Tispiarzowi się nie powiodło.

Jedną z hipotez jest niekorzystny wpływ miejsca castingu i panującej tam aury. Stadion Miejski w Poznaniu – obiekt , któremu poświecimy osobny artykuł , bo jego fenomenu i ogromu nie jestem w stanie opisać w jednym zdaniu. W każdym razie skutecznie przyćmił nasze umysły. Reprezentacyjne wejście główne od strony pola, na trybunę w której odbywał się casting. Warto zaznaczyć, iż aby do niej dotrzeć musieliśmy przebrnąć przez ogromne zaspy śniegu. Myślę, że ta ekstremalnie ciężka droga to celowo zaaranżowane „pierwsze sito”. Nie każdy zdołał pokonać białą zagładę, a jeśli już mu się to udało to nie wyszedł z tego bez szwanku na zdrowiu. Zapalenie gardła na casting w sam raz! Jednak Tipsiarz jak zawsze był twardy. Dzielnie, wraz ze swoim zawsze oddanym gronem najlepszych przyjaciół, dobrnął do bram. A tam „tłum” ludzi. Tłum – pojecie względne, dla niektórych to 50, 1000, dla innych ponad 2000 osób. Nie ważne ile by było, na montażu nigdy nie zapomina się o funkcji „kopiuj - wklej”.

Po przekroczeniu bram i zdobyciu odpowiedniego levelu Tipsiarz dorwał się do psychotestu zwanego formularzem zgłoszeniowym. Wypełnił go bardzo skrupulatnie, odpowiadając szczerze aż do bólu na najbardziej intymne pytania. Podpisał również oświadczenie kandydata, w którym wyraził zgodę na wszystko. Po weryfikacji poprawności wypełnienia makulatury dostał swój, wydawało by się, szczęśliwy numerek 2027. Ilu kandydatów przed… tydzień oczekiwania. Ale że Tipsiarz jest wytrwały w ogóle nie okazywał zniecierpliwienia. Świetnie wpasował się w gorrąca atmosferę panującą w hollu wypełnionym, na oko 150 osobowym tłumem kandydatów i osób towarzyszących do jednego wora razem wziętych. Warto wspomnieć, iż gorrącą atmosferę cały czas podgrzewał, pełen charyzmy, pan w oryginalnym sweterku. Nasza Gwiazda jest bardzo medialna, jak magnes przyciąga kamerę. Dlatego nikogo na pewno nie zdziwi ilość wywiadów, których udzielił i „przypadkowych” ujęć, na których jest głównym obiektem.

Gdy w końcu nadszedł ten długo oczekiwany najważniejszy moment, Tipsiarz pewnie przekroczył próg drzwi do kariery. Co działo się w środku? Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia… Myślę jednak, że nie ma się czego bać. Przy osobowości Tipsiarza na pewno był szał. Tym bardziej wniosek taki można wysnuć po jego rozpromienionej minie po powrocie na ludzką stronę. Oczekiwaliśmy więc na sukces. Słowa „przechodzisz dalej” wydawały nam się czystą formalnością. Los jednak bywa przewrotny. Z niewiadomych przyczyn nie powiodło się.

Aż boję się wspominać co było dalej. Tipsiarz wpadł w istną furię! Gdy przechodził przez holl cały tłum odsuwał się na boki, aby przypadkiem nie znaleźć się w polu jego rażenia. Nie znałam tego mrocznego oblicza. Myślę, że nie ma co tego bardziej szczegółowo opisywać. Zobaczycie sami na naszym materiale filmowym. Tym samym uważam, że to wielka strata, iż telewizja zrezygnowała z zaszczytu współpracy z taką osobowością. Chociaż, sądzę że Tipsiarza i tak często będziemy oglądać w telewizji. Przebije się. To tylko kwestia czasu!

piątek, 10 lutego 2012

Tipsiarz kontra Mezo


Już jutro nasz redakcyjny kolega Tipsiarz weźmie udział w castingu do budzącego ogromne emocje programu „Bitwa na głosy”. Podczas zmagań duchowe wsparcie zapewnią mu najbliżsi przyjaciele, z redakcyjną ekipą włącznie. Jak oceniamy przygotowanie Tpisiarza? Jak zwykle perfekcyjnie w każdym calu! Począwszy od nieskazitelnej emisji głosu, doskonale dobranego repertuaru, wdzięcznego ruchu scenicznego, na szałowym wizerunku, idealnie wyrażającym jego osobowość skończywszy.

Gwiazda w przeddzień castingu profilaktycznie ogląda reklamy tabletek na ból gardła fot. Archiwum

Czy Tpisiarz zauroczy jury w postaci takiej sławy jak Mezo? Jak bardzo polubi go kamera? Czy zniesie presje otoczenia? Jak sobie poradzi z tremą? Oraz czy dostanie szanse na podbicie serc widzów i międzynarodową karierę? Na te wszystkie pytania poznamy odpowiedź już jutro. Wszyscy trzymamy kciuki za Tipsiarza i wysyłamy mu wirtualną MOC!

sobota, 21 stycznia 2012

Ośmiornica na horyzoncie - czyli ACTA atakuje!

Już za kilka dni - dokładnie 26 stycznia, polski rząd zamierza wprowadzić w życie porozumienie ACTA. Pod przykrywką zwalczenia piractwa, każdy dostawca Internetu będzie zobligowany do KONTROLOWANIA każdego bitu przechodzącego przez nasze łącze. Zamieszczenie filmiku, czy chociażby screen'a z gry jednoznaczne będzie ze złamaniem prawa i zawiadomieniem organów ścigania. Co więcej, liczne serwisy internetowe zostaną ocenzurowane. Najbardziej odczuje to Wikipedia i Youtube, który najprawdopodobniej przestanie istnieć. Została ostatnia chwila, aby uratować globalną sieć przed cenzurą! Więcej informacji: http://www.facebook.com/nieACTA

WALCZCIE!

niedziela, 1 stycznia 2012

3... 2... 1...

Witajcie w Nowym Roku!
Na początku pragnę życzyć Wam, drodzy Czytelnicy, wszystkiego co najlepsze! Dużo radości, mnóstwa niezapomnianych melanżów i bib!

Co nas czeka w 2012? Przede wszystkim, zapowiadany od jakiegoś czasu, KONIEC ŚWIATA. Będzie mrocznie, będzie groźnie, ale także bardzo widowiskowo. Ponieważ zagłada jest blisko, redakcja @Normalnego przygotowuje specjalne schrony. Miejsca w nich będą do wygrania w naszych konkursach! Poza tym pojawią się nowe cykle tematyczne!

Więcej szczegółów już niedługo!