sobota, 17 marca 2012

Doszedł i zszedł

Witajcie Drodzy Czytelnicy!

W planach był inny "Piątkowy Wpis", jednak niespodziewana historia jaka rozegrała się zeszłej nocy, skłoniła mnie do natychmiastowego podzielenia się nią z Wami. Piszę dopiero teraz, w sobotę, ponieważ wraz z Mariką trochę poszaleliśmy w klubach. Marika to kobieta wyzwolona, kokota, kurtyzana, hetera, córka Koryntu, prostytutka, lub jak kto woli, po prostu kurwa.

Zastanawia Was pewnie fakt, dlaczego w piątkowy wieczór zamiast zarabiać na życie przy wylotówce na Katowice, Marika zaprosiła mnie na clubbing. Przecież to najbardziej puszczalska, co za tym idzie najbardziej dochodowa noc w calym tygodniu. Mnie też to intrygowało...

W czwartkowe noce przy trasie katowickiej dyżuruje zazwyczaj Sandra, niestety tym razem dziewczyna nie mogła przyjść do roboty. Mówią, że ciąża to nie choroba, jednak w przypadku, gdy ojciec jest nieznany i jeszcze nie można z tego powodu pracować, to ciąża okazuje się gorsza niż kiła. Wróćmy jednak do sedna. Z powodu niemocy Sandry, to Marika musiała obstawić miejsce przy wylotówce.

Krótko po północy zatrzymał się samochód z klientem. Stary, gruby, łysy. Jednym słowem klient jak każdy. Marika wsadziła dupę do wozu i pojechali w ustronne miejsce. Specjalnych życzeń nie było. Klient chciał żeby pała się błyszczała, standard. Marika już zeszła do odpowiedniego poziomu, kiedy zadzwoniła żona zainteresowanego. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu zdarzają się takie sytuacje, jednak bystre oko Mariki od razu dostrzegło telefon. Nie był to żaden zetafon, a najnowszy model komórki, wart kilka patyków. Jak wiadomo, po telefonie można już poznać człowieka. Marika szybko zorientowała się, że ma do czynienia z dzianym kolesiem. Wiedziała, że jak się dobrze spisze, to może liczyć na spory napiwek. Dziewczyna dała z siebie wszystko. Klient odleciał. Dosłownie. Wiekowe serducho nie wytrzymało dawki przyjemności jaką zaserwowała Marika.

„To był mój moment, moja szansa na lepsze, jutro” tłumaczyła mi wczoraj Marika. Nie wahała się. Od razu buchnęła gruby portfel i ruszyła w kierunku pobliskiej wsi. Czekając na pierwszy dzienny autobus do centrum Poznania rozmyślała, co zrobić z tak ogromną kasą. Wieczorem zadzwoniła do mnie i zaprosiła mnie na clubbing pożegnalny. Tak jak mówiłem, Marika zaczyna nowe życie. Daleko stąd, za oceanem, gdzieś, gdzie dupa nie będzie jej odmarzać. Kiedy zapytałem ją, co będzie tam robić odparła, że to co tutaj, bo: „Kurwa to nie zawód, kurwa to charakter.”

Brak komentarzy: