poniedziałek, 9 lutego 2009

Przewodnik Cyś cz. 2 - na przestrzał!

W ostatniej notce o wspaniałym, przepastnym magazynie przestarzałych map szóstego liceum ogólnokształcącego imienia Ignacego Jana Paderewskiego, który zowie się Cyś, zapomniałem wspomnieć o paru szczegółach, więc biegnę, lecę, pędzę, aby to nadrobić.

Cyś ma wiele zachowań, które cechują jego i tylko jego. Nikt nie potrafi tego zrobić tak, jak on. Jednym z nich jest słynne "helloł!". Wypowiada to słowo, w chwili, kiedy ... właściwie to nie wiadomo. Wypowiada je ciągle i w sposób absolutnie niepowtarzalny. To świadczy o wielkiej uniwersalności. Nie ma powtarzalnego schematu.

Nasz przyjaciel przewodnik to również skarbnica sarkastycznych i ironicznych cytatów. Ten człowiek codziennie powie coś godnego zapamiętania. Ot, dnia dzisiejszego pięknego wspaniałego rzucił do kolegi stwierdzeniem:
"Myśl czasem trochę!"
Niezwykłe, jakaż ironia się pod tym kryje. Zwróćmy uwagę, że słowa te padły ... w szkole!

Sztandarowym cytatem, z którego korzysta już chyba cała Polska (a na pewno parę osób z Krakowskiej) to słowa wypowiadane w chwili, gdy Krzysiu coś zrobi źle i wszyscy mu to zarzucają. Jego wypowiedź brzmi wtedy "Czuję obrzydzenie do siebie". Niezwykła przenikliwość tej wypowiedzi i wielka treść zawarta w kilku jedynie słowach. Mistrz ciętej riposty. Potrafi nawet zripostować samego siebie!

Cóż jeszcze można dodać? Niebiańsko usypiający głos Cysia. Działa na człowieka niczym proszek nasenny w dużych ilościach. Oczywiście nie w każdej sytuacji.

Anielskość głosu Cysia dostrzegły dwie ważne persony - Piotr Kupicha (lider wyśmienitego zespołu Feel) oraz pani Hania D. Ten pierwszy postanowił napisać piosenkę na temat głosu naszego GPSa ("Jak Anioła Głos" - nie mówcie tylko, że tekst był skierowany do innej osoby, bo to nieprawda). Co się tyczy naszej kochanej profci, fanki Kultu, postanowiła mianować Cysia lektorem klasowym. Na lekcji języka Polskiego często, chętnie i w dużych ilościach czyta różne teksty. I wtedy właśnie jego głos ma właściwości sleep powderu.

Rozbudowana i barwna postać, jaką niewątpliwie jest Cyś, urozmaica uroki życia w naszej szkole, to nie ulega wątpliwości. Warto również wspomnieć, że warto z nim się zakładać o różne rzeczy - Cyś z reguły przegrywa. Ostatnio wygrałem kubek kawy za fakt, że źle słuchał piosenek Claptona. Czas nadrobić zaległości Cysiu!

Jednocześnie apeluję o większą ilość komentarzy. I zwiększenie ich sensu. Pozdrawiam! :D

sobota, 7 lutego 2009

Pan Koniec Świata

Kiedy dziś rano wychodziłem z domu do Społecznego Zakładu Karno-Opiekuńczego Łączącego Analfabetów przez myśl mi nie przeszło, że napiszę tekst o zbliżającym się końcu świata. Nie, to nie pomyłka – 21 grudnia 2012r. zbliża się nieubłaganie. Wielu z Was zapewne zadało sobie mnóstwo pytań. Większość zastanawia się co to za data, a co bystrzejsi zapytali, dlaczego w takim razie piszę o Apokalipsie. Z badań wynika, że 30% czytelników zadało pytanie dokąd się udałem, bo nigdy nie słyszeli o tym miejscu…

Wracając do tematu – do napisania tej notatki skłonił mnie artykuł w jednej z darmowych gazet (której nazwy nie wymienię, gdyż pieniądze za kryptoreklamę nie wpłynęły jeszcze na nasze konto!) dosłownie wciśniętej mi do ręki dziś rano. Od razu napiszę, że na pytanie 30% ankietowanych nie odpowiem… Zostaje już „tylko” tajemnicza data.

Nie 20 czy 22, ale właśnie 21 grudnia 2012r. To w tym dniu kończy się kalendarz Majów. Majowie wprawdzie nie potrafili przewidzieć kiedy wyginie ich cywilizacja, ale za to co do dnia określili, kiedy wyginie nasza – czwarta – cywilizacja. W planach na ten dzień są miedzy innymi deszcze meteorów, wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, wielkie powodzie oraz inne kataklizmy. Jeśli zaplanowaliście w ten piątkowy wieczór jakieś wyjście, nie zapomnijcie o kaloszach, parasolu, kombinezonie ochronnym na wypadek skażenia oraz ciepłym sweterku i czapce (koniec świata końcem świata, ale grudzień grudniem).

Dla osób, które pragną uchronić się przed Apokalipsą polecam przyłączenie się do ruchu „2012: Przeżyjmy to razem”. Potrzebują ludzi do zbierania masek gazowych, nasion roślin oraz opon. Nie, nie wiem co mają wspólnego opony z końcem świata. Jeśli ktoś pragnie być w pełni przygotowany na koniec świata, może skorzystać z tygodniowego kursu za około 720 dolarów :). Na pocieszenie, filmik o Panu Końcu Świata… za darmo. I pamiętajcie „jak skończy się kalendarz Majów, to zacznie się kalendarz Czerwców!”

Pozdrawiam :)


piątek, 6 lutego 2009

Przewodnik Cyś cz. 1 - ku chwale ojczyzny!

Zna każdą uliczkę, żaden cel nie jest mu obcy. Jeśli chcesz być na miejscu, wystarczy tylko spytać. Szybciej dotrzesz do celu tylko dzięki jego pomocy.

Tak to on!

Nie, nie nowy GPS na komórkę ...

To Krzysztof N., znany popularnie pod pseudonimem "Cyś".

Duchowy przywódca stada zwanego 2d. Zna cały plan na pamięć, jeśli nie wiesz gdzie iść - spytaj go. On Ci powie. Ale nie waż się być przed nim! Często składa ofiary w Hadesie, więc wyprzedzenie go może nie być przyjemne w skutkach.

Cyś to zawodowy podrywacz. Jeśli stracisz go choć na chwilę z oczu, bądź pewien, że rozmawia z jakąś dziewczyną. Wychodząc na miasto, można być pewnym, że jeśli się go spotka - zawsze z białogłową. Lubi dobre, Polskie kino, ma 30 płatów mózgowych odpowiadających za nawigacje, nigdy nie jest przygotowany do lekcji, a przekleństwa w jego ustach brzmią nadzwyczaj zabawnie.

Jednak co się stanie, gdy zdenerwujesz Krzysztofa? Tutaj głos oddaje samemu poszkodowanemu, Dominikowi K., który poczuł na sobie gniew Cysia:

"On miał w oczach obłęd! Był silny jak bawół, wściekły jak osa. Bałem się, tak strasznie się bałem. Byłem pewien, że już po mnie. Wybawiła mnie lepsza strona duszy Cysia. Opanował się w ostatniej chwili ..."

Byłem naocznym świadkiem tego wydarzenia. Emocje nie do opisania!

Cyś lubi historię. Jego wielkim autorytetem jest profesor Marian Fik. Uwielbia tego człowieka, popiera go w wielu decyzjach i często polemizuje na tematy historyczne. To niezwykłe, jak Cyś potrafi zbudować więź z człowiekiem o wiele starszym i bardziej doświadczonym.

Czas się zbliżyć do końca, bo każda rzecz go posiada. Nawet ta notka.

Podsumowując - Cyś to bardzo barwna i ciekawa postać. GPS, bawół, osa, krzykacz, dyplomata, kaznodzieja, dobry duch, babiarz - wszystko w jednym. Nie lubi sportu, a mimo to jest jednym z najlepszych zawodników na boisku. W obronie to skała nie do przejścia (dosłownie skała). Po prostu Cyś!

poniedziałek, 2 lutego 2009

Autora z autorem polemika – czyli kto to w ogóle czyta?

Redaktor Yoda napisał w swoim poście, a może raczej w swej pracy magisterskiej, że nasz Blog właśnie wrócił z wyprawy dookoła świata. Z nowymi gadżetami (które póki co są jeszcze w walizkach), ale przede wszystkim z całkiem nowym sposobem opisywania otaczającej Go rzeczywistości. Ciekaw jestem co na to powiedzą nasi czytelnicy… No właśnie, czytelnicy… Mam nadzieję, że Oni także powrócili z wakacji i z ogromnym zapałem będą chłonąć pisane przez nas bzdu…. posty.

Czekamy na komentarze i okrzyki radości w Shoutbox’ie. Jeśli nie znajdą się odważni, to sami swą radosną twórczość będziemy czytać i komentować - nasza próżność jest wystarczająco wielka :) Pokrzyczeć też sobie pokrzyczymy, a co!

Pozdrawiam czytelników (w nadziei, że jeszcze jacyś są)

Zmartwychwstanie - powrót z wakacji

Mała informacja na wstępie - jeśli nie chce Ci się tego czytać, przejdź od razu do ostatniego akapitu.

Na początku była rozmowa. Zwykły, przyjacielski dialog między kilkoma osobami. Śmiechu było co nie miara, wszyscy doskonale się bawili. W trakcie tej rozmowy powstała idea - może by tak spisać słowa dla potomnych? Skrzyknąć wszystkie swoje artystyczne siły, zebrać w jedną całość i przekuć myśli chociaż częściowo w słowa. Nie da się tego zrobić całkowicie, o czym wiedział nawet Konrad w III częśći Dziadów, ale postanowiliśmy podjąć próbę.

Nastąpiło chwilowe zawirowanie, wszystko siły sprzeczne zebrały się w jednym miejscu, czasoprzestrzeń załamała się pod wpływem mieszaniny myśli różnych bytów. Ziemia zadrgała od przesycenia gniewem, niebiosa krzyczały, piekło wyzwalało śmiech. Powstał ten blog ...

Początki były, tradycyjnie, sielankowe. Był pomysł, były chęci i był czas. Popełniliśmy jednak katastrofalny błąd. Błąd, który kosztował ten blog długie miesiące posuchy, odrzucenia i zniewolenia w materii swojego istnienia. Było kilka prób wskrzeszenia, bez konkretnego pomysłu. Po prostu.

Owym błędem była schematyczność i rutyna. Narzuciliśmy sobie tryb pracy, na każdy dzień tygodnia chcieliśmy przygotować coś innego, ale coś konkretnego. Jak już pisałem, na początku było sielankowo. Chciało się, to pisaliśmy. Chętnie dzieliliśmy się myślami z czytelnikami (tak przecież licznymi ;)) i sprawiało nam to prawdziwą radochę. Minęło kilka tygodnia i narodził się problem - odechciało nam się w kółko pisać tego samego.

Tego samego? Tak, dokładnie tak. Ile razy można przedstawiać kabaret? Co to ludziom daje od strony merytorycznej? Być może sporo, jednak co to daje nam? Gdzie tutaj kontakt piszący - czytelnik? Podobnie z rozmowami środowymi, też idea łatwo przyszła i łatwo poszła. Nie udało nam się ubrać w słowa.

Oczywiście, niektóre aspekty bloga, jak analiza, karykatury subkultury czy przepowiednie czwartkowe, funkcjonowały dobrze, ale jak to się miało do wyrażania nas? Naszych poglądów, racji? Nijak. Był to swego rodzaju bełkot. Takie ironiczne przedstawianie rzeczywistości okiem sarkastycznych drani żyjących w niezbyt wyidealizowanym społeczeństwie.

Schemat powoli upadał, chęci odchodziły, karkołomne dążenie do utrzymania rutyny zabrało tą "iskrę". Nastała mroczna biel i zapadła ona na bloga, zmuszając go do przepastnej kąpieli w nurcie rzeki przeznaczenia. A jego przeznaczeniem był niechybny upadek.

Teraz, z odświeżonymi umysłami i czystą kartą, pragniemy powrócić. Stara część bloga zostaje - na pamiątkę falstartu. Zachęcam oczywiście do zapoznania się z niektórymi co fajniejszymi artykułami.

Nowa odsłona bloga będzie ... nowa! Tak. A nowość polegać ma na tym, że notatki będą absolutnie dowolnego tematu i o absolutnie dowolnej porze. Być może ktoś poczuję więcej siły i napisze dwa przepastne teksty o życiu rodzinnym według firmy Maxis. Może wena twórcza postanowi się zregenerować i notki nie będzie przez 2-3-4 dni. Różnie być może.

Oficjalnie blog powraca z wakacji. Zwiedził wiele egzotycznych krajów, kupił ogromną ilość gadżetów, ale przede wszystkim - powrócił do życia. Ponownie narodziła się moc, wola istnienia, chęć do hasania po łąkach. To jest internetowy pamiętnik - jednak nie zamierzamy (a przynajmniej ja nie zamierzam - dop. autor) opisywać tutaj swoich słitaśnych dni w gronie psiapsiółek (co ciekawe, FireFox nie podkreślił tego słowa jako błędu. Hmm ...). Raczej skupimy się na własnych myślach, refleksjach i postaramy się przedstawić je w sposób na tyle ciekawy, żebyście NIE zasnęli przed monitorami czytając to.

Był to blog z myślą tylko i wyłącznie o Was. Teraz zamierzamy myśleć zarówno o Was, jak i o nas. Mogą to być wiersze, piosenki, własna twórczość, czy też proste artykuły wyrażające refleksję nad wydawałoby się szarością życia codziennego. Od strony optymistycznej - będziemy starali się tą szarość ubarwić. Nie obędzie się pewnie bez wyśmiania wad współczesnego społeczeństwa, jakiekolwiek by te wady nie były. Może napiszemy krótką recenzję jakiejś książki? Może płyty?

Może napiszemy o wszystkim. Może o niczym.

Na pewno dla wszystkich i dla nikogo.

Z tego miejsca przesyłam gorące pozdrowienia wszystkim czytelnikom. Jeśli przebrnęliście przez ten bełkot - you are moron. Nie macie nic lepszego do roboty? Troszkę długi wyszedł tekst i nikogo nie zmuszałem do czytania. Jeśli już jednak ktoś zmarnował swój czas, mimo wszystko wyrażam głębokie wyrazy podziwu, bo pewnie po opublikowaniu nie będzie mi się chciało tego czytać. Za wszelkie błędy przepraszam i proszę nie czuć się urażonym za jedyne angielskie stwierdzenie, jakie się tutaj pojawiło. To tak tylko dla żartu ;)

Wracamy. Oby na długo. Sześć i szołem!