wtorek, 10 marca 2009

"PKS czy Kaponiera?"

Zacznę od tego, że przemierzając dzisiaj miejską dżunglę, wraz z moim amigo, napotkałem dwóch wędrowców. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż rozprawiali oni na temat kluczowego pytania egzystencjalnego. Nie pytali o to dlaczego Noe nie zabił tych dwóch komarów, ani dlaczego jeszcze nikt nie słyszał o wróżce która wygrała w totka. Chodziło o coś głębszego i jednocześnie dużo bardziej istotnego. Indagowali oni bowiem, gdzie lepiej można rozwinąć swą duszę: „PKS czy Kaponiera?”

Przeciętny śmiertelnik może nie rozumieć sensu zadawania takiego pytania. Jest ono bardzo przyszłościowe, można rzec, wyprzedzające nasze czasy. Całe szczęście, że istnieje nasz blog. Być może zakłopotani wędrowcy zdążą przeczytać ten tekst, zanim ich dusze wpadną w pułapkę. Wspólnie z amigo ustaliliśmy, że jedyną słuszną odpowiedzią na dręczące napotkanych podróżników pytanie jest „PKS”.

Jak wiadomo Kaponiera to rondo. Oznacza to ni mniej, ni więcej cykliczność, powtarzalność oraz rutynę. Jest to ograniczenie duszy. Wybierając Kaponierę należy liczyć się z tym, że to droga do nikąd. Nasza dusza nie rozwinie się, będzie jedynie krążyła wokół tych samych myśli i schematów, zupełnie jak w urządzeniu AGD z napisem „Aczkolwiek”.

W tej sytuacji jedynym sposobem wzbogacenia swojego wewnętrznego JA jest Dworzec PKS. Jest to synonim nowych horyzontów, nowych dróg. To nasze okno na świat. Tylko PKS daje szansę duchowego rozwoju oraz dogłębnego poznania siebie poprzez konfrontację, zarówno z przyjezdnymi, jak i stałymi mieszkańcami dworca.

Liczymy na to, że nasz krótki wywód pozwoli napotkanym wędrowcom podjąć właściwą decyzję. Mamy nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, a nawet jeśli… to przecież na Kaponierze jest więcej linii tramwajowych i na pewno jakoś dotarli do domu :)

Pozdrowienia dla tajemniczych zakłopotanych

Artysta Malarz

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czytelników na pewno nurtuje dalszy los wędrowców. Dlatego też, żeby zaspokoić ciekawość, rozwiać wszelkie wątpliwości, dopowiem co działo się dalej... Ale nie łudźcie się, nie mam dobrych wieści:( Niestety było już za późno... Wybraliśmy złą drogę - drogę donikąd... Krążyliśmy wokół po mrocznych podziemiach ronda... i tu muszę skończyć swoją opowieść, ponieważ nie pamiętam co działo się dalej, nie znam numeru tramwaju, którym dojechałam do domu (zakładając, że moim środkiem lokomocji był tramwaj;P)...

Anonimowy pisze...

Uniosłaś się na skrzydłach duszy.

Anonimowy pisze...

możliwe^^