czwartek, 1 września 2011

Procentowe odkrycia

Drodzy Czytelnicy!
Dla jednych wakacje dobiegły już końca, inni jeszcze mogą cieszyć się wolnością, czy to całkowitą, czy też tylko pozorną. W jakiejkolwiek jednak sytuacji byśmy się nie znaleźli, zawsze warto ją uczcić jakimś godnym napojem. Dlatego dziś chciałam Wam przedstawić jeden z takich trunków. Zapewne wśród Was jest wielu Fanów słynnego „Kącika konesera taniego wina”, który jednak z początkiem bieżącego roku został zamknięty. (Dla nowych Czytelników - http://anormalnyblog.blogspot.com/search/label/K%C4%85cik%20konesera%20taniego%20wina ) Jednak w tym miejscu nie nastąpi reaktywacja, gdyż napój który Wam przedstawię w 100% (a właściwie w 9,5%) nie jest siarkofrutem.

Bohaterem dzisiejszej recenzji jest Liebfraumilch 2007 - Peter Mertes. Podobno bardzo ważne jest pierwsze wrażenie, dlatego też recenzję rozpocznę od kwestii wizualnej. To co wyróżnia omawiane wino spośród innych na sklepowych półkach to niewątpliwie kolor butelki – niebieski, budzący przeróżne skojarzenia… Patrząc z oddali można odnieść wrażenie, że podczas rozkładania towaru na regały, denaturat trafił na niewłaściwe miejsce. Lecz gdy pojedziemy bliżej i przekonamy się, że to jednak wino, zapewne zaintryguje nas oryginalna etykieta i jej symbolika. Naszym oczom ukaże się Maryja z dzieciątkiem. Być może czuwa nad losem spożywających ten napój. Jej wizerunek na etykiecie jest jednak również związany z nazwą wina. Bowiem w języku niemieckim słowo „Liebfraumilch” oznacza dosłownie "mleko ukochanej Pani (Maryi)".

Butelka doskonale prezentuje się jako element kompozycji martwej natury fot. Archiwum


Gdy nabierzemy ochoty na konsumpcję, trzeba poradzić sobie z wydobyciem pięknie zdobionego „korka”. Niestety, o ile pierwsze wrażenie wizualne i estetyczne zasługuje na bardzo wysoką ocenę, o tyle pierwsze wrażenie zapachowe nie zachęca do zamoczenia ust w kieliszku. Warto się jednak przełamać i pokonać wstręt do tego „siarkofrutowego” aromatu. Wino Liebfraumilch 2007 - Peter Mertes w smaku jest cudowne. Niezwykle delikatne, słodkawe, jednym słowem, rozkosz dla podniebienia. Pije się je bardzo lekko, wchodzi jak soczek, dlatego też można się nim raczyć baaardzo długo. Winko to jednak nie jest aż tak niewinne, na jakie z pozoru wygląda. Przestrzegam przed jego zgubnym działaniem. Pijąc je, pijąc i pijąc bez umiaru, można mieć niespodziewane objawienie.

Wino występuje także w odmianie w brązowej butelce – w smaku takie samo, różni się tylko kolorem butelki fot. Archiwum


Zatem serdecznie polecam wino Wino Liebfraumilch 2007 - Peter Mertes! Ten wysokiej klasy napój nadaje się na każdą okazję i zadowoli nawet bardzo wybredne gusta. Pozdrawiam i życzę przyjemnej degustacji!;)

6 komentarzy:

Dominika Herrmann pisze...

Uwielbiam, plus za niebieską butelkę ;) (drugiej wersji nigdy nie spotkałam)

Anonimowy pisze...

Ładniejsza niebieska xp

Fashion Lifestyle pisze...

bardzo fajnie tu masz, fajny blog :)

http://fashionxlifestyle.blogspot.com/

latte pisze...

niebieska ;)

Katsuumi pisze...

Spróbowałabym go ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili :)

Uriel pisze...

Zapraszam panie na degustację wina. Butelka podana w prezentowanym sercowym koszyczku :D